Michał Miszczuk

Obserwowani

0 użytkowników

Obserwujący

0 użytkowników

Recenzja klienta, który nabył ten produkt
Recenzja klienta, który nabył ten produkt

Jak dla mnie ideał :)

Także z całą mocą nie zgodzę się z pierwszym komentarzem. Owszem, po otwarciu pudełka opada szczęka - i to nie z zachwytu. Owszem, segregowanie 600 kart jest żmudne jak przebieranie ryżu. Owszem, zdarzają się ponoć egzemplarze wybrakowane (na szczęście mój taki nie był). Ale gdy już się do niej zasiądzie...

O ile o innym zeszłorocznym hicie, Dead of Winter, można by powiedzieć że klimat dowozi kontenerami, to LE: Alien klimat odmierza na tankowce. Wszystko jest tu dopracowane - od postaci i wrogów, poprzez wydarzenia, kończąc nawet na nazwach kart. Grze udało się uchwycić różnice pomiędzy filmami; tak więc grając pierwszy scenariusz, naprawdę czujemy się jak osaczeni pasażerowie Nostromo, którzy specjalnych szans nie mają i walczą ot tak, dla zasady. Podczas gdy bawiąc się w drugi film, plujemy ołowiem na lewo i prawo, kosząc nieprzebrane zastępy wrogów.

Sama mechanika także jak wielce udana, bardzo miło się buduje swoją talię, by pod koniec gry odpalać nieraz potężne combo (o ile oczywiście do tego etapu dożyjemy ;). Do grafik nie mam pretensji, trzymają poziom i klimat (tylko te z trzeciego filmu słabują). Godna uwagi jest także regrywalność: nie tylko każda gra może być inna, zależnie od wybranych ról, możemy mieszać sobie talie, układając własne scenariusze. Lub zagrać z Xenomorphem, gdy z jednego gracza "wykluje się" chestbuster. Albo i zagrać ze zdrajcą, gdy jeden z nas będzie pracował dla TEJ Firmy, starając się zachować przy życiu okaz Obcego, podczas gdy jego kompani... cóż, "crew expendable" :>

Gra nie jest bez wad, racja. Ale zapewniła mi tyle godzin świetnej zabawy, że grzechem by było nie wystawić jej piątki mimo wszystko :)